JABŁONIEC 1914
Limanowskie Stowarzyszenie Historii Ożywionej
Aktualności
dodano: 11-09-2021 21:05:47,
odsłon: 566
PL
Delektując się seklerskimi kremówkami w Székelyudvarhely
Székelyföld. Niedziela, 4 września 2021 roku

 

 

 

Székely krémes

 

 

   Kremówki to temat słodki i wdzięczny. Nawet mistyczny. Dla nas Polaków, chociażby za przyczyną wadowickich kremówek Świętego Jana Pawła II – Papieża Rodaka. Gwoli prawdy, kremówki vel napoleonki – w różnych odmianach – znane są na całym świecie bodaj od połowy XVII wieku. Nie dziwota zatem, że lubią je również Seklerzy. Do cukierni chętnie zaglądali politycy z pierwszych stron gazet, artyści, pisarze, poeci, a także prosty lud. Przemierzając Székelyföld od Csíkszeredy w kierunku zachodnim, nie mogliśmy sobie odmówić kolejnej – po pięciu latach - wizyty w Székelyudvarhely. Wbrew temu, co sugeruje tytuł, łakomstwo nie było jedynym bodźcem, który kazał nam zatrzymać się w tym pięknym skądinąd mieście, drugiej – obok  Csíkszeredy - stolicy Ziemi Seklerów. Fakt faktem, że w centrum Székelyudvarhely – w budynku gimnazjum kalwińskiego (Márton Áron tér 2) – świetnie prosperuje i słynie na całą okolicę cukrazda (węg. cukrászda ) Alexandra. Jest akurat niedziela; ruch na rynku niewielki, ale w cukierni kolejki. Większość klientów odbiera zamówione ciasta: torty, pierniki, itp. My zamawiamy oczywiście seklerskie kremówki (székely krémes); pod taką nazwą są sprzedawane. Świeżutkie. Smaczne. Palce lizać!

 

 

 


Székely krémes

  

 

   O  Székelyudvarhely pisałem już wcześniej:

https://www.lsho-jabloniec1914.pl/aktualnosci;szekelyudvarhely-w-sercu-ziemi-seklerow-szekelyfold,605.html

Poniżej rozwijam nieco niektóre wątki.

 

 

 

 

Pomnik Balázsa Orbána, węgierskiego (seklerskiego) pisarza, etnografa, parlamentarzysty, fotografa, historyka, członka-korespondenta Węgierskiej Akademii Nauk. Urodził się 3 lutego 1829 roku w Lengyelfalva, niedaleko od  Székelyudvarhely. Jest autorem m.in. sześciotomowej monografii (dzieło jego życia) o Seklerszczyźnie zatytułowanej: „Opis Ziemi Székely z punktu widzenia historii, archeologii, geografii i folkloru” (węg. „A Székelyföld leírása történelmi, régészeti, természetrajzi s népismereti szempontból") . Gróf Balázs Orbán zmarł bezpotomnie 19 kwietnia 1890 roku w Budapeszcie; kazał się pochować w Szejkefürdő. Wdzięczni Seklerzy nadali mu honorowy tytuł: A legnagyobb székely, czyli największego (najważniejszego, pierwszego) Seklera. A propos fotografii, tej sztuki uczył się u samego Victora Hugo. Przebywając jakiś czas w Turcji, w Konstantynopolu, wyuczył się także rzemiosła zegarmistrzowskiego.

Ostre poranne słońce - prosto w obiektyw - przeszkodziło trochę w wykonaniu dobrego ujęcia.

 

 

 

Przy grobie Balázsa Orbána w Szejkefürdő. Nagrobek z portretem Balázsa Orbána z brązu został zbudowany w 1969 roku według koncepcji rzeźbiarza Árona Orbána z Székelyudvarhely. Grób znajduje się na pochyłym zboczu, na terenie dawnego majątku rodowego. By dojść do grobu „Pierwszego Seklera”, trzeba przekroczyć 14 bram seklerskich; ta ostatnia, tuż przy grobie, należała do niego (wykonana dwa lata przed śmiercią).

 

 

 

Przy pomniku Żelaznego Seklera

 

 

   Przypadek sprawił, że nasza wizyta w Székelyudvarhely zbiegła się w czasie z remontem świątyni kalwińskiej (református templom) i wierni z tej wspólnoty spotykali się na niedzielnym nabożeństwie w sali obrad Ratusza, znajdującego się tuż obok. Gwoli przypomnienia, okazały  eklektyczny gmach Ratusza został wzniesiony w 1895 roku według planów architekta Ottó Sztehlo. Tak więc Ratusz był otwarty (teoretycznie, dla modlących się kalwinów) wyjątkowo w niedzielę; miły pan z ochrony zgodził się wpuścić nas do budynku po zakończeniu nabożeństwa. Dzięki temu mieliśmy okazję zwiedzić Ratusz i zobaczyć słynną salę obrad.

 

 

 

 
Wystrój sali obrad zapiera dech w piersi.

 

 

   Rozpocząłem artykuł „na słodko” i tak samo postaram się go zakończyć. Przeciętny bywalec cukierni nawet nie zdaje sobie sprawy, jak ważne – także z wojskowego, „strategicznego” punktu widzenia – są to miejsca. Świadczy o tym m.in. pewien „pożałowania godny incydent”, który zdarzył się w roku 1849 w Keczkemecie, w trakcie powstania i wojny narodowo-wyzwoleńczej z Habsburgami (oraz interwencyjnym korpusem Moskali), a opisany przez prof. Istvána Kovácsa w kultowej monografii pt. „Polacy w węgierskiej Wiośnie Ludów 1848-1849” (Przełożył i posłowiem opatrzył Jerzy Snopek, Oficyna Wydawnicza RYTM, Warszawa 1999, Wydanie I) na str. 554-555:

 

 

     Wysocki posłuchał prośby Kossutha, pozostał na stanowisku, ale po bitwie pod Turą wszedł – dla odmiany – w konflikt ze skłonnym do nerwowych reakcji generałem Perczelem. O co poszło? Na to pytanie znajdujemy odpowiedzi w kilku polskich pamiętnikach, ale najbardziej wyczerpujące wyjaśnienie daje nam Karol Kalita: „Było to pod miasteczkiem Keczkemet, gdzieśmy dwa dni odpoczywali. Tutaj zdarzyły się dwa bardzo niemiłe wypadki. Młodzież nasza, korzystając ze spoczynku, wpadła do miasta, rozsypując się po handelkach i cukierniach. Zakupiono kiełbasy, słoninę wędzoną, wódki do obozu na zapas, jednym słowem wszystko dobre do jedzenia i tak ogołocono sklepy, że kiedy później sztab generała Perczela przybył do miasta, już nie można było niczego dostać”. Według Wysockiego, Perczela i jego otoczenie oburzyło przede wszystkim to, że Polacy wyjedli ciastka i lody z jedynej w mieście cukierni. „Stąd ogromne krzyki na Polaków, że są nieporządni, że nie pilnują obozu, ale pełno ich po kawiarniach i restauracjach, że nie mają najmniejszego względu na oficerów i dają zły przykład węgierskiemu żołnierzowi – czytamy u Wysockiego – Te w części może słuszne, ale dla pobudki swojej całkiem śmieszne narzekania, doszły do uszu Perczela. Perczel (…) słysząc teraz świeże skargi węgierskich oficerów przeciw Polakom, wszystko razem pomieszał i w dalszym ciągu marszu folgował swemu złemu humorowi w różny sposób”.

 

 

   Jak wynika z powyższego, z przyjaźnią polsko – węgierską nie zawsze bywało tak kolorowo i lukrowo! :):)

Jaki konkretny wniosek płynie z analizy owego „słodkiego” incydentu?

Moim skromnym zdaniem, w każdym mieście, większym czy mniejszym, winna być mnogość dobrych cukierni!

 

 

 

                                                                                                   Tekst i fotografie: Marek Sukiennik

 

 
Limanowskie Stowarzyszenie Historii Ożywionej Jabłoniec 1914
Adres: ul. T.Kościuszki 6, 34-600 Limanowa
KRS: 0000485295
NIP: 7372203252
REGON: 122988528
Partnerzy:
Ta strona wykorzystuje pliki cookies i inne technologie. Korzystając z witryny wyrazasz zgodę na ich używanie.Dowiedz się więcejRozumiem