JABŁONIEC 1914
Limanowskie Stowarzyszenie Historii Ożywionej
Aktualności
dodano: 06-08-2016 01:08:44,
odsłon: 2436
PL
Limanowa 1914 - Bitwa trzech cesarzy
Powyższy tytuł może wydać się megalomanią na użytek lokalnego patriotyzmu, albo też nadinterpretacją faktów.

   Jednakże historycy zgodnym chórem przyznają, iż Bitwa Limanowska stanowiła punk zwrotny w wojnie galicyjskiej i jest zaliczana do najważniejszych bitew Wielkiej Wojny. Jeden z korespondentów ówczesnej prasy polskiej („Piast”) napisał, że „była to najstraszliwsza i najkrwawsza bitwa nie tylko w wojnie obecnej, ale – w ogóle – w dziejach świata”.

   Gwoli przypomnienia, na miejsce tej najsłynniejszej bitwy tercetu koronowanych głów, stoczonej – jak powszechnie wiadomo – pod Austerlitz, zresztą też w grudniu (dokładnie 2 grudnia 1805 roku), osobiście stawiło się tylko dwóch: Cesarz Francuzów Napoleon Bonaparte i car Aleksander I. Cesarz Austrii Franciszek II „czuł pismo nosem”, co mu wyszło na dobre, bo oszczędził sobie wątpliwej przyjemności rejterady z pola walki. Albowiem w owym czasie monopol na zwycięstwa miał Bóg Wojny – Napoleon. Zasłużenie czy nie, Austerlitz na zawsze kojarzy się z bitwą trzech cesarzy.

   Równo sto dziewięć lat później rozpoczęła się operacja limanowsko-łapanowska. Późna jesień 1914 roku. Kiepska, mówiąc oględnie, sytuacja militarna na froncie północnym monarchii naddunajskiej spędzała sen z powiek Szefa Sztabu Generalnego feldmarszałka Franza Conrada von Hötzendorfa i jego sztabowców. Zakończona niepowodzeniem i klęską armii Dankla pod Dęblinem październikowa operacja ofensywna Wisła–San sprawiła, że wobec miażdżącej przewagi sił rosyjskich – armie monarchii Austro-Węgier kontynuowały w listopadzie generalny odwrót na linie rzek: Nidy, Białej i Dunajca. Straty po obu stronach były znaczne i wynosiły blisko 40 % stanów osobowych. Conrad – szef AOK -  wyznaczył ostateczną linię obronną w oparciu o Wisłę i Nidę na północy i grzbiety Beskidów i Karpat na południu, zagradzającą Moskalom drogę na bramy Karpat, i dalej – na Czechy, Węgry i Śląsk. Gdy 14 listopada  gen. Płaton Aleksiejewicz Leczycki wraz ze swoją 9. Armią pojawił się na przedpolach Twierdzy Kraków, wydawało się, że utrata Galicji jest już przesadzona i – nie daj Boże! – droga na Pragę, Wiedeń i Budapeszt będzie otwarta. Na pomoc Leczyckiemu pospieszył gen. Radko Dimitriewicz Dimitriew, którego 3. Armia atakowała Kraków od strony Wieliczki, Gdowa i Dobczyc. Z zamiarem obejścia Twierdzy Kraków na kierunku południowym i wyjścia na przełęcze karpackie sposobił się gen. Aleksiej Aleksiejewicz Brusiłow na czele 8. Armii, zajmując Nowy Sącz i Limanową. Realizując genialny, acz wielce ryzykowny plan szefa AOK – Conrada von Hötzendorfa, na niezabezpieczony styk armii carskich: 3. i 8., uderzył 2 grudnia siłami grupy armijnej (osiem dywizji piechoty, w tej liczbie jedna pruska, oraz silny korpus kawalerii) gen, Josef Roth. Tak rozpoczęła się Bitwa Limanowska, zwana też kontrofensywą lub operacją limanowsko-łapanowską, która ostatecznie powstrzymała rosyjską ofensywę „walca parowego”.

   Chociaż pod Limanową ważyły się losy trzech potężnych imperiów, żaden z ówcześnie im panujących pomazańców Bożych nie stawił się tu osobiście. Nota bene telegraf i radiostacja umożliwiały błyskawiczne przesyłanie rozkazów. Oddelegowali natomiast na limanowski teatr wojenny swoich najzdolniejszych generałów. I tak, w kolejności alfabetycznej –jak nakazuje polityczna poprawność- cesarz Franciszek Józef I, król Węgier, Czech i Jerozolimy (tudzież innych ziem i tytułów) skierował tu gen. piechoty (broni) Josefa Rotha, który siłami grupy armijnej zaatakował z rejonu Chabówki i Mszany Dolnej. Car Rosji i tytularny król Polski, Mikołaj II Romanow, detaszował utalentowanego gen. Aleksieja Aleksiejewicza Brusiłowa, który na czele swojej 8.Armii atakował na odcinku podkarpackim, usiłując wedrzeć się na Górne Węgry (Słowacja). W sukurs przyszedł mu mniej bystry, acz ambitny i żądny sławy gen. Radko Dimitriew, Bułgar w służbie cara, ze swą 3.Armią, szturmującą Kraków. Natomiast cesarz Niemiec i król Prus, Wilhelm II Hohenzollern, dyslokował do Galicji z frontu zachodniego, 47. pruską dywizję piechoty(w sile 12. tysięcy karabinów) pod dowództwem gen. Alfreda von Bessera. W szeregach tejże dywizji, wprawdzie rezerwowej, ale o wysokiej wartości bojowej, walczyło wielu Polaków z Wielkopolski i potomków polskich emigrantów z Saksonii. Prusacy atakowali pozycje rosyjskie na kierunku: Leszczyna-Muchówka-Rajbrot-Żegocina. Szacuje się, że w walkach wzięło udział 82 000 żołnierzy sił sprzymierzonych oraz ponad 110 000 żołnierzy rosyjskich. Mordercze bitwy i potyczki, prowadzone w trakcie Bitwy Limanowskiej (2.-20. 12. 1914 r.) skutkowały znacznymi stratami: ok. 50 tys. poległych Rosjan i 25 tys. żołnierzy sił sojuszniczych.

   O powodzeniu operacji zadecydowała-zwycięska dla sprzymierzonych –bitwa pod Limanową, toczona od 6 do 12 grudnia. Na krótkim odcinku frontu od Golcowa (756 m.), przez Jabłoniec, do Chłopskiej Góry, zwarły się ze sobą w śmiertelnej walce wręcz dwie dywizje. Od Kaniny atakowała czterema pułkami 15. carska dywizja piechoty z Odessy, z VIII. Korpusu 8.Armii Brusiłowa. Wspomnianych pozycji broniła 10. elitarna dywizja kawalerii z Budapesztu, siłami trzech liniowych pułków cesarsko-królewskich huzarów: 9.regimentu huzarów grafa Nádasdy z Sopronia, 10.regimentu huzarów Friedricha Wilhelma III króla Prus z Székesfehérváru i 13.regimentu huzarów Jazygów i Kumanów. Wspierały ją : pododdziały 5. pułku huzarów honvedu oraz 3.pułku huzarów honvedu z Szegedu i słabe siły piechoty landwery, honvedu i landszturmu. W rozstrzygającym boju o strategiczne, silnie ufortyfikowane wzgórze Jabłoniec (624 m.) poległ –walczący na pierwszej linii - oberst Othmar Muhr, bohaterski dowódca huzarów Nádasdy’ego. Cesarz przyznał mu Krzyż Rycerski i tytuł szlachecki z predykatem: von Limanowa. Krwawy szturm „na śmierć, czy na życie” spieszonych węgierskich huzarów na jabłonieckie wzgórze przeszedł do legendy. Po wyczerpaniu amunicji i z braku bagnetów przy swoich krótkich kawaleryjskich mannlicherach bohaterscy Madziarzy zwarli się z Moskalami w walce wręcz z właściwą dla siebie brawurą, determinacją, furią i pogardą dla śmierci, wykorzystując kolby karabinów niczym maczugi, a także saperki, szable i pięści. Niemiecki korespondent wojenny, lustrujący pobojowisko,  zanotował: „Huzarzy wpadli na nich z kolbami i odbyły się zapasy o byt i niebyt … . Tu leżą rozbite karabiny całych oddziałów, obok jednak leżą trupy Rosjan z rozbitymi czaszkami”. Natomiast Wincenty Gawron we „Wspomnieniach Wielkiej Wojny” tak napisał: „Wszyscy polegli leżeli już bez butów, Moskale z głowami opuchniętymi od uderzeń kolb, huzarzy pokłuci bagnetami”. W walkach pod Limanową odznaczył się także 10. pułk piechoty honvedu z Miskolca (Miskolczi Magyar Királyi 10-es honvéd gyalogezred).

   Należy jeszcze dodać, że operujący w bitwie korpus kawaleryjski gen. dywizji (FLM. – Feldmarschalleutnant) Gyuli Nagy’a de Töbör-Ethe, złożony z 11. dywizji kawalerii honvedu z Debreczyna, 6. dywizji kawalerii z Jarosławia oraz z 10. dywizji kawalerii z Budapesztu, wsparły trzy bataliony (I, III i V) I Pułku I Brygady Legionów Polskich wraz z ułanami rotmistrza Beliny-Prażmowskiego i artylerią kapitana Brzozy-Brzeziny, dowodzone osobiście przez Komendanta Józefa Piłsudskiego. Tu w Galicji, na Podhalu, węgierscy huzarzy i polscy ułani, madziarscy i legionowi piechociarze wspólnym czynem zbrojnym i przelaną krwią pisali kolejne piękne karty w dziejach naszych zaprzyjaźnionych narodów.

   Głównodowodzący kontrofensywą, gen.Roth, został podniesiony do wyższego stanu szlacheckiego z tytułem: Ritter (rycerz) von Limanowa-Łapanów. W Budapeszcie, ku czci walecznych huzarów z 10.dywizji, jeden z placów otrzymał nazwę Limanova tér. A także ulice. Istnieją do dzisiaj, co stwierdziłem naocznie i utrwaliłem w obiektywie podczas ubiegłorocznego pobytu na Węgrzech. Na rewersie pamiątkowej odznaki 47.dywizji pruskiej, noszącej miano „żelaznej”(Eiserne Division), upamiętniono jej szlak bitewny. Na honorowym pierwszym miejscu widnieją: Verdun i Limanowa. A dzielni węgierscy huzarzy z cesarsko-królewskich pułków armii wspólnej (Gemeinsame Armee – k.u.k. Armee) oraz Honvedu, czyli węgierskiej obrony krajowej, przelaną krwią na Jabłońcu pamiętnego roku 1914 dopisali: Budapeszt – Limanowa. Czyż to nie powód do szczególnej dumy? Bez wątpienia tak, ale i też zobowiązanie do troski o pamięć!

    

                                                                                    Marek Sukiennik

 

Limanowskie Stowarzyszenie Historii Ożywionej Jabłoniec 1914
Adres: ul. T.Kościuszki 6, 34-600 Limanowa
KRS: 0000485295
NIP: 7372203252
REGON: 122988528
Partnerzy:
Ta strona wykorzystuje pliki cookies i inne technologie. Korzystając z witryny wyrazasz zgodę na ich używanie.Dowiedz się więcejRozumiem